Archiwum kwiecień 2020


List 33
25 kwietnia 2020, 15:41

"... ile siły trzeba w sobie mieć
Żeby takie sytuacje można było znieść"

 

VERBA - Młode Wilki 4

 

Najdroższy mój,

   Robert nadchodzi rocznica wypadku. Jest we mnie ogrom emocji od potężnej wściekłości do strasznego smutku. Wracają do mnie tamte obrazy tamtego wieczora i kolejnych dni. Czuję potworny ból, którego nie jestem w stanie wyrazić, ale to boli tak strasznie, że zwija mnie w pół. Boli tak, że ściska mnie w żołądku. Nigdy mnie tak okropnie nie bolał smutek. W oczach przewijają mi się slajdy, tego, jak leżysz na schodach, jak jedziemy karetką, a Ty się wiercisz, widzę, jak wywożą Cię z sali operacyjnej. Wciąż czuję strach jak wtedy podczas rozmowy z ordynatorem. Powracają do mnie godziny spędzone pod salą operacyjną. Wszystko działo się poza mną.

 

   Wciąż tamto wszystko powraca do mnie w koszmarach sennych. Śnisz mi się leżący w szpitalu, mój taki bezbronny. Do tej pory boli mnie ten widok i zawsze będzie mnie już prześladował. Za każdym razem po takim koszmarze wszystko wraca z podwójną siłą, a ja nie umiem normalnie funkcjonować, bo ciągle widzę Cię. Zastanawiam się, ile jeszcze siły mi wystarczy, żeby to wszystko zwalczyć. Ile jeszcze muszę znieść tego bólu i tęsknoty. Ile jeszcze przede mną takich koszmarów sennych?

 

   Dziś już nie mam siły Robson na więcej słów.

Kocham Cię na zawsze, nie opuszczaj mnie, proszę.

 

Twój na zawsze

Kwiatuszek.

 

 

List 32
17 kwietnia 2020, 13:06

"Już wiem,
Kiedy tylko spojrzę.
W Twych oczach jest to
Wszystko czego szukam."

Sylwia Grzeszczak feat. Sound'n'Grace - Kiedy tylko spojrzę 

https://www.youtube.com/watch?v=goH0I0aLTS0

 

 

 

"Zrób co się da, co tylko się da,

Niech nasza bajka trwa,

Chcę jak księżniczka z księciem

mknąć po niebie."

Sylwia Grzeszczak - Księżniczka 

https://www.youtube.com/watch?v=r_ADtyQqTSc

 

Ukochany mój Robercie,

 

   dodałam dziś te dwie piosenki, to były dwie piosenki, które towarzyszyły mi na początku naszego związku. Myślę, że obie opisują nasze wspaniałe sześć lat. Mówią o wspaniałości prawdziwej miłość, która nie potrzebuje słów. Już wcześniej o tym pisałam, ale się powtórzę, nasza miłość nie potrzebowała słów i dlatego była tak piękna. Nasze spojrzenia były pełne miłości.

   W Twoich oczach najdroższy było wszystko, czego szukałam. Była miłość, szacunek, zrozumienie i bezpieczeństwo. Wartości, które są tak potrzebne kobiecie. Miłość, która daje pewność, że ta osoba nie zrani, nie zostawi nigdy. Ty mnie przez te sześć lat nie zraniłeś ani razu, nie zostawiłeś w potrzebie. Zostawiłeś mnie jedynie, bo ktoś mi Ciebie zabrał, bo zabrała mi Ciebie biała dama. Może ona też się w Tobie zakochała i z zazdrości mi Ciebie skradła. Ludzie mieli nam czego zazdrościć, bo taka miłość się nie zdarza na co dzień. W dzisiejszym świecie jest tak mało prawdziwej miłości, w dzisiejszym świecie zazwyczaj miłość jest płytka. Pary obnoszą się swoją miłością publicznie, bo kochają się na pokaz. My kochaliśmy się dla siebie, a nie żeby pokazać to światu.

Szacunek, którym obdarowywałeś mnie każdego dnia. Twój sposób wyrażania się o mnie świadczył jak bardzo, mnie szanujesz. Wiedziałam, że jestem dla Ciebie prawdziwą kobietą, czułam to. Nie traktowałeś mnie jedynie jako kogoś do sprzątania i gotowania. Razem robiliśmy zakupy, ja gotowałam, Ty zmywałeś. Nawet kiedy nie pracowałam, to Ty potrafiłeś dostrzec we mnie kobietę, którą chcesz zabrać gdzieś na obiad, „nie może wiecznie stać przy garach”, tak mówiłeś. W najdrobniejszych gestach przejawiał się Twój szacunek. Byłeś i zawsze będziesz dla mnie ideałem, prawdziwym mężczyzną. Dziś tak mało mężczyzn zasługuje na miano mężczyzny, a co dopiero na miano prawdziwego mężczyzny. Twój głęboki szacunek do mnie brał się z tego, że bardzo mnie kochałeś.

Rozumiałeś każdą moją decyzję i to wiąże się z szacunkiem, bo szanowałeś mnie i każdą moją decyzję. Rozumiałeś, że miewam gorszy dzień. Nie narzekałeś, kiedy płakałam Ci w ramię z tęsknoty za tatą czy Hooliganem. Rozumiałeś, że wiele przeszłam, że straciłam przyjaciela i zawsze będę za nim tęskniła. Każde Twoje spojrzenie niosło zrozumienie, chociaż tak często nie pozwalałeś mi się zamartwiać. Często złościłeś się na mnie, że martwię się czymś, na co nie mam wpływu, ale tak naprawdę to rozumiałeś. Twoje zrozumienie płynęło z miłości i szacunku do mnie, nie próbowałeś mnie zmieniać.

Od dnia kiedy, zaczęliśmy być ze sobą, poczułam się bezpieczna. W Twoich oczach widziałam siłę na każdy dzień, wystarczyło, że spojrzałeś na mnie, a ja czułam się silniejsza. Czułam się z Tobą na tyle bezpieczna, że nie bałam się z Tobą jechać do innego kraju. Wiedziałam, że Ty wszystko ogarniesz podczas podróży do Londynu, Ty nie dasz nam zginąć, ani nie pozwolisz, żebym musiała się czymś martwić. Dzięki temu, że dawałeś mi bezpieczeństwo, udało mi się przetrwać to wszystko, wiedziałam, że przez miesiące, kiedy leżałeś w szpitalu, to ja musiałam dać Ci poczucie bezpieczeństwa. Nawet wtedy ukochany, w Twoje oczy dawały mi bezpieczeństwo i siłę do walki. Dziś też czuję się bezpieczna, bo wiem, że wciąż jesteś obok mnie, czuwasz nade mną. Czuję się bezpieczna, bo Cię kocham, bo mnie szanowałeś i rozumiałeś, bo kochałeś mnie z całych sił.
Dałeś mi te cztery wartości, które dla mnie potrzebne są do stworzenia udanego związku.

   Czułam się przy Tobie jak księżniczka i tak bardzo chciałam, żeby ta bajka wciąż trwała. Dziś ciężko mi, z tym że została ona tak boleśnie przerwana, ale z drugiej strony cieszę się, że dane mi było uczestniczyć w takiej bajce. Uczyniłeś mi wielki zaszczyt, wybierając mnie na swoją kobietę. Obdarowałeś mnie miłością, największym uczuciem, jakim człowiek może obdarować drugiego człowieka. Ciężko było zdobyć Twoją sympatię, bo trzeba było naprawdę o nią się bardzo postarać, a Ty mnie pokochałeś. Mnie, zwyczajną dziewczynę uczyniłeś kobietą swojego życia. Jestem dumna, że byłam Twoją narzeczoną, że przez sześć lat kochał mnie ktoś tak wyjątkowy, jak Ty. Byłeś moim księciem i zawsze nim pozostaniesz, nie bez przyczyny tak na siebie mówiłeś. Ty robiłeś wszystko, by nasza bajka trwała wciąż, ale los zrobił nam psikusa. Pisaliśmy naszą bajkę do 7 sierpnia 2019 roku, ja piszę ją wciąż najdroższy, wspominając Ciebie, opowiadając innym o tym, jak mnie kochałeś. Nawet jeśli któregoś dnia Cię nie wspominam, to zawsze mam Cię w głowie.

   Pierwszego dnia świąt, wieczorem z chłopakami, piliśmy whisky i pierwszy toast był za Ciebie. Byłeś tu z nami kochanie, śmiałeś się z nami. Wspominaliśmy Cię z Tomkiem prawie na każdym kroku. Dla moich braci wciąż jesteś szwagrem. Wiem, że Tomkowi Ciebie również brakuje, mimo że o tym nie rozmawiamy. Zostawiłeś w naszym życiu ogromny ślad, obaj moi bracia kochali Cię jak brata. Widziałam to w ich czynach przez te miesiące.

Zawsze będę Cię kochała Robert. Czuwaj nade mną najdroższy.

 

Na zawsze

Twój

Kwiatuszek.

List 31
11 kwietnia 2020, 19:50

"Śmierć bliskiej osoby bardzo boli,
nie rozumiesz, nie godzisz się z nią,
tylko po jakimś czasie uczysz się z tym żyć
Twoje serce zawsze,będzie pamiętać to
dla niej cudowne wynagrodzenie."

 

Najcudowniejszy Robercie,

   

   kolejne święta bez Ciebie, kolejny raz inne, ale tym razem całkiem inne, całkiem bolesne. Z dala od mamy, Kamila, Babci, Twojej mamy i wszystkich innych bliskich sercu. Epidemia zablokowała wyjazdy do domów, uwięziła nas z daleka od domów rodzinnych. Trudne doświadczenie, kolejne trudne w moim życiu. Gdybyś żył, pewnie spędzilibyśmy te święta razem w Gdyni, przyjechałby Tomek, zresztą tak jak teraz Tomek jest u mnie. Wszystko byłoby inne, być może łatwiejsze, bo nie musiałabym sobie radzić z pustką po Tobie. Okrutnie ciężki czas, bo zbliża się okrutna data, kiedy nasz świat się posypał.

 

   Małymi kroczkami uczę się żyć bez Ciebie, ale wciąż powracam w rozmowach do Ciebie, wciąż wiele sytuacji odnoszę do Ciebie. Jestem małym dzieckiem, które uczy się chodzić i coraz częściej udaje mu się spacerować bez upadku. Wciąż uczę się radzić z tym wszystkim, chwilami wydaje mi się, że już jestem dzielna, wszystko jest dobrze i nagle ściska mnie potężny ból, jakby ktoś uderzał mnie młotem. W zeszłą niedzielę oglądałam Mszę za Ciebie, którą zamówiłam z Tomkiem z okazji Twoich urodzin, za każdym razem, kiedy ksiądz wymawiał słowa „zmarłego Roberta”, czułam jakby ktoś, sypał mi sól na ranę, która się goi, jakby ktoś uderzał mnie z całej siły w twarz. Kiedy ktoś mówi o Tobie w czasie przeszłym albo jak Robert żył, że Robert umarł, to strasznie mnie to boli. Cieszy mnie tylko to, że to nie Ty musisz tak cierpieć po mojej śmierci, ja ukochany sobie poradzę. Łzy wyschną, serce przestanie boleć, a świat znowu stanie się dla mnie całkowicie radosny... Kiedyś podniosę się z tego wszystkiego całkiem.

 

   Zawsze będę o Tobie pamiętała, nasze wspólne tak szczęśliwe lata, naszą miłość tak silną. Miłość, której nigdy nie zawiedliśmy, tą, którą dawała mi wiarę, że wyzdrowiejesz. Miłość, która każdego dnia dawała mi siłę, żeby do Ciebie jechać. Miłość, która nigdy nie pozwoliła mi się poddać. Miłość, która dawała nam radość w ostatnich miesiącach Twojego życia, bo wciąż na mnie patrzyłeś oczami pełnymi miłości. Miłość, która rozerwała mi serce 7 sierpnia i 8 sierpnia pozwoliła mi Ciebie pożegnać. Miłość, która dziś tak za Tobą tęskni i tak bardzo boli. Wciąż Cię kocham całym sercem Robert i okrutnie tęsknię.

 

   Świat pcha mnie do przodu i niestety nie jestem w stanie go zatrzymać ani cofnąć do momentu, kiedy żyliśmy szczęśliwie. Uczę się iść do przodu z tym światem, a Ty proszę, idź obok mnie i czuwaj nade mną.

   Kocham Cię Robson całym sercem, mio grande amore.

 

Na zawsze Twój

Kwiatuszek.

 

List 30
10 kwietnia 2020, 16:01

Najdroższy mój Robercie,

 

   chciałam Ci tylko napisać dwa słowa. Kocham Cię. Tylko tyle i aż tyle.

Czuwaj nade mną zawsze.

Na zawsze 

Twój Kwiatuszek.

List 29
07 kwietnia 2020, 11:48

"Kobieta jest organizmem ultradoskonałym. Potrafi się regenerować po ekstremalnie ciężkich doświadczeniach. Przetrwa wszystko." Katarzyna Nosowska.

 

Ukochany Robercie,

 

   napiszę Ci dziś parę słów o sobie, o tym, jak teraz wygląda moje życie, to odwrócone do góry nogami. Jest całkiem inne, niż miało być, czasem jeszcze mam uczucie, jakby to był tylko sen, zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy. Wiem, nie wróci, a ja muszę zacząć żyć w nowym życiu. „Czas się podnieść z tego dołka... Jesteś wojowniczką” - tak wczoraj napisała mi nasza niezastąpiona Karolcia. Dała mi mocnego kopa do działania, do życia, przypomniała, że ja się nie poddaje, jestem silna, a ostatnie wydarzenia umocniły mnie jeszcze bardziej.


   W niedzielę wstałam i już wtedy zaczęła się przemiana we mnie, postanowiłam, że znowu chce być kobietą umalowaną, uśmiechniętą, taką, jaką mnie kochałeś. Mam zamiar się wziąć znowu za życie, nie chcę być już rozmemłana i taka byle jaka, chcę znowu kwitnąć i się śmiać, rozdawać uśmiechy bliskim ludziom. Za oknem wiosna, więc chcę jej wszędzie, wiesz, jak bardzo kocham wiosnę, chcę nacieszyć się tą wiosną podwójnie, bo też za zeszły rok. Rok temu o tej porze wiedliśmy ostatnie dni naszego normalnego życia. Pora, żebym powoli zamykała tamten rozdział i się zaczęła żegnać z tamtym życiem, bo wiem, że ono nie wróci, a wracanie do niego zadaje mi wiele bólu. Nie mam siły już cierpieć i boję się, że jeśli sobie pozwolę, na dłużej pobyć w depresji to już nigdy z niej nie wyjdę.

   Moje powolne podnoszenie się i akceptacja nowego życia nie zmieni nigdy tego, że Cię kocham i zawsze będę za Tobą tęskniła. Zawsze będzie w moim sercu okropna rana, ból, z którym uczę się żyć. Kocham Cię Robson, mio grande amore. Czuwaj nade mną.

Na zawsze

Twój

Kwiatuszek.