List 31
11 kwietnia 2020, 19:50
"Śmierć bliskiej osoby bardzo boli,
nie rozumiesz, nie godzisz się z nią,
tylko po jakimś czasie uczysz się z tym żyć
Twoje serce zawsze,będzie pamiętać to
dla niej cudowne wynagrodzenie."
Najcudowniejszy Robercie,
kolejne święta bez Ciebie, kolejny raz inne, ale tym razem całkiem inne, całkiem bolesne. Z dala od mamy, Kamila, Babci, Twojej mamy i wszystkich innych bliskich sercu. Epidemia zablokowała wyjazdy do domów, uwięziła nas z daleka od domów rodzinnych. Trudne doświadczenie, kolejne trudne w moim życiu. Gdybyś żył, pewnie spędzilibyśmy te święta razem w Gdyni, przyjechałby Tomek, zresztą tak jak teraz Tomek jest u mnie. Wszystko byłoby inne, być może łatwiejsze, bo nie musiałabym sobie radzić z pustką po Tobie. Okrutnie ciężki czas, bo zbliża się okrutna data, kiedy nasz świat się posypał.
Małymi kroczkami uczę się żyć bez Ciebie, ale wciąż powracam w rozmowach do Ciebie, wciąż wiele sytuacji odnoszę do Ciebie. Jestem małym dzieckiem, które uczy się chodzić i coraz częściej udaje mu się spacerować bez upadku. Wciąż uczę się radzić z tym wszystkim, chwilami wydaje mi się, że już jestem dzielna, wszystko jest dobrze i nagle ściska mnie potężny ból, jakby ktoś uderzał mnie młotem. W zeszłą niedzielę oglądałam Mszę za Ciebie, którą zamówiłam z Tomkiem z okazji Twoich urodzin, za każdym razem, kiedy ksiądz wymawiał słowa „zmarłego Roberta”, czułam jakby ktoś, sypał mi sól na ranę, która się goi, jakby ktoś uderzał mnie z całej siły w twarz. Kiedy ktoś mówi o Tobie w czasie przeszłym albo jak Robert żył, że Robert umarł, to strasznie mnie to boli. Cieszy mnie tylko to, że to nie Ty musisz tak cierpieć po mojej śmierci, ja ukochany sobie poradzę. Łzy wyschną, serce przestanie boleć, a świat znowu stanie się dla mnie całkowicie radosny... Kiedyś podniosę się z tego wszystkiego całkiem.
Zawsze będę o Tobie pamiętała, nasze wspólne tak szczęśliwe lata, naszą miłość tak silną. Miłość, której nigdy nie zawiedliśmy, tą, którą dawała mi wiarę, że wyzdrowiejesz. Miłość, która każdego dnia dawała mi siłę, żeby do Ciebie jechać. Miłość, która nigdy nie pozwoliła mi się poddać. Miłość, która dawała nam radość w ostatnich miesiącach Twojego życia, bo wciąż na mnie patrzyłeś oczami pełnymi miłości. Miłość, która rozerwała mi serce 7 sierpnia i 8 sierpnia pozwoliła mi Ciebie pożegnać. Miłość, która dziś tak za Tobą tęskni i tak bardzo boli. Wciąż Cię kocham całym sercem Robert i okrutnie tęsknię.
Świat pcha mnie do przodu i niestety nie jestem w stanie go zatrzymać ani cofnąć do momentu, kiedy żyliśmy szczęśliwie. Uczę się iść do przodu z tym światem, a Ty proszę, idź obok mnie i czuwaj nade mną.
Kocham Cię Robson całym sercem, mio grande amore.
Na zawsze Twój
Kwiatuszek.
Dodaj komentarz