Archiwum czerwiec 2020


List 41
26 czerwca 2020, 07:22

"Wciąż po twarzy spływa czas
Krok po kroku zmienia nas" 

https://www.youtube.com/watch?v=FW2JjKP_C4Y

 

Ukochany Robercie,

 

   niedługo minie rok od Twojej śmierci. Rok, który odmienił mnie całkowicie. Tak wiele przeszłam, spotkałam wiele cierpienia, ale i miłość. Dotknęło mnie wiele przykrych słów na swój temat, ale dziś jestem na nie odporna. Spotkałam też wielu wspaniałych ludzi, którzy mnie nie oceniali.

   Wciąż boli mnie serce, jak spoglądam na nasze zdjęcie, chociaż fakt już mniej płaczę. Moje uczucia do Ciebie się nie zmieniły i nie zmieni ich ani nikt, ani nic. Twoja miłość była czymś wyjątkowym, Tęsknię Robson za Twoim uśmiechem. Nie chcę już cierpieć i nie chcę, żeby mnie to tak bolało.

   Kocham Cię Robson i zawsze będę. Czuwaj nade mną.

Na zawsze

Twój Kwiatuszek.

List 40
20 czerwca 2020, 16:28

„Ci, co odchodzą, wciąż z nami są patrzą z miłością na nasze dni czasami śmieją się przez łzy.”

 

https://www.youtube.com/watch?v=E7QrIIgzyJ4

 

 

 

Ukochany Robercie,

 

   wiem, że wciąż jesteś obok mnie, śmiejesz się ze mną z moich przygód. Czuję Cię obok w każdym momencie. Wiem, że to Twoja zasługa, że teraz jestem szczęśliwa. To Ty postawiłeś Czarka na mojej drodze. Wciąż pamiętam sen z sylwestrowej nocy, w którym stałeś obok mnie i Czarka i oddałeś mnie w tym śnie w jego ramiona. Wiem, że się cieszysz, że jestem z nim, widzisz, jak bardzo o mnie dba, widzisz, jak pielęgnuje ze mną pamięć o Tobie.

   Dziś pierwszy raz od ponad roku poczułam się naprawdę szczęśliwa, przez chwilę zapomniałam o wszystkim, co mnie spotkało. Pojechaliśmy z Czarkiem do Kartuz pociągiem z dwudziestolecia międzywojennego. Byliśmy tam w Muzeum kaszubskim. Wiesz, czasem wracają do mnie sekundy tamtego roku i powiem Ci, że jestem z siebie dumna, że nie odpuściłam i dałam radę każdego dnia jechać do Ciebie. Ta sytuacja nauczyła mnie bardzo dużo, nie boję się ludzi, nie boję się mówić, co myślę i wiem, jak bardzo jestem silna. Stałam się bardziej pyskata i trochę wredna, ale chyba nadal wyrzucam z siebie emocje.

   Spoglądałam właśnie na nasze zdjęcie z Londynu, stoi nad stołem, uśmiechamy się na nim tak radośnie, nieświadomi, że zostało nam tak mało wspólnego czasu. Wiesz, cieszy mnie to, że wykorzystaliśmy dobrze ten czas. My nie zmarnowaliśmy ani jednej chwili, jaką dane nam było przeżyć. Ludzie tracą czas na kłótnie, nienawiść nie mając pojęcia jak, ulotne jest życie. My się nie kłóciliśmy, nie traciliśmy chwil na ciche dni. My się po prostu kochaliśmy, przyjaźniliśmy i kumplowaliśmy. Zgrany z nas był duet. Jeśli kiedyś będę miała dzieci, to chciałabym, żeby mój syn był tak dobry dla swojej kobiety, jak Ty byłeś dla mnie i żeby moja córka trafiła na tak dobrego mężczyznę w życiu. Mój syn, jeśli się pojawi, będzie miał dobry wzór do naśladowania, Czarek jest równie dobrym mężczyzną, jak Ty. Świat zabrał mi Ciebie, ale Ty nie pozwoliłeś mi być samej, złączyłeś mnie z Czarkiem.

   Dziękuję Ci kochanie za pojawienie się w tym styczniowym śnie, za danie mi znaku, że oddajesz mnie Czarkowi. Zawsze będę Cię kochała, z czasem pewnie w inny sposób, ale zawsze będziesz miał miejsce w moim sercu i w moim życiu. Nie da się wyrwać z serca sześciu tak wspaniałych lat.

 

Czuwaj nade mną kochanie, proszę Cię.

 

Na zawsze

Twój Kwiatuszek

List 39
14 czerwca 2020, 16:21

"Największa chlubą nie jest to, aby się nie potknąć, ale to aby po każdym upadku dźwignąć się na nogi."

 

Przysłowie chińskie

 

 

 

Ukochany Mój Robercie,

 

 

 

    podnoszę się najdroższy z depresji. W piątek Pani doktor pozwoliła mi zmniejszać dawkę leku od depresji, pozwoliła, żebym zaczęła, odstawiać lek. Wiesz, że nic mnie tak dawno nie ucieszyło? Zaczynam żyć mój ukochany, wracam do życia. Czy to znaczy, że przestałam cierpieć? Nie, nie przestałam cierpieć, cierpię każdego dnia. Każdego dnia czuję tą straszną ranę w sercu, ale ona chyba zaczyna się zabliźniać. Tam głęboko w moim sercu zostanie na zawsze ogromna blizna. Zawsze będę tęskniła, choć z czasem pewnie inaczej. Każdy powrót do Giżycka będzie prowadził mnie na Twój grób, wciąż w każdym zakamarku Giżycka będę widziała nasze roześmiane twarze. Wiem, tylko że bliscy ludzie nie mogą mnie wiecznie widzieć takiej smutnej. Nie chcę już dusić się smutkiem, nie mam już na to siły kochany. Chcę stanąć na własne nogi i chcę dalej walczyć.

   Rok temu byłam silną Magdą, walczącą z całych sił o Twoje życie, dziś chcę, żeby znowu wróciła silna Magda, walcząca o życie, ale tym razem o swoje życie. Chcę znowu się śmiać całą sobą, chcę dawać radość innym. Jestem zmęczona smutkiem, oczy bolą mnie już od łez, przez rok wylałam ich mnóstwo. Dotknęłam dna smutku kochanie, tyle razy chciałam się poddać, wziąć garść tabletek i dołączyć do Ciebie. Tylko w swojej śmierci widziałam dla siebie ratunek, dziś wiem, jak bardzo to było egoistyczne. Dołożyłabym kolejnego bólu bliskim. Wiem, że zadawałam go Czarkowi, mówiąc, że już nie mam siły żyć i że najchętniej bym wzięła tabletki. Ja i on przeszliśmy przez ciężkie chwile, nie chciałam jeść, spać, nie chciałam żyć. Czarek walczył, żebym jadła, spała i dzięki niemu dziś żyję. Wiem, że już nigdy nie będę żyła dla kogoś, tylko dla siebie, bo przez sześć lat żyłam tylko dla Ciebie i prawie rok temu straciłam swój powód do życia.

   Przeżyłam piekło kochanie, ale powtórzę to po raz kolejny i zawsze będę powtarzała, teraz zrobiłabym to samo. Dziś dałabym z siebie wszystko, żebyś tylko wyzdrowiał. Walczyłabym o Ciebie, nie patrząc na siebie, bo wtedy nie patrzyłam na swoje zmęczenie, bo go nie czułam. Nasza miłość dodawała mi siły. Nasza prawdziwa, silna miłość, wielka miłość. To właśnie ta miłość każdego dnia pchała mnie do Ciebie, to ta wielka miłość dawała siłę Tobie. Czuć ją było podczas każdej wizyty u Ciebie w szpitalu. Ta prawdziwa miłość pozwoliła nam przeżyć sześć wspaniałych lat, sprawiła, że dojrzeliśmy. Dziś wielu ludzi tak płytko traktuje miłość i nie umie jej szanować. To uczucie sprawia, że stajemy się lepsi, myślimy inaczej, lepiej i chcemy jak najwięcej dobra z tej miłości. My kochaliśmy siebie, ale umieliśmy tą miłością cieszyć się z innymi. Naszą miłością sprawialiśmy tak wiele radości naszym bliskim, decyzje, które podejmowaliśmy, kierowane były miłością. Miłość wyznaczała nam kolejne życiowe cele, bo ona była prawdziwa i odpowiedzialna. Myśleliśmy o przyszłości i nie żyliśmy tylko obecną chwilą. Byliśmy odpowiedzialni za naszą miłość.

 

 

 

      Kocham Cię Robson z całych sił. Proszę, opiekuj się mną z nieba.

 

   

 Na zawsze

 

Twój

 

Kwiatuszek.

List 38
07 czerwca 2020, 15:12

"Są chwile, by działać i takie,

kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los..."  Paulo Coelho

 

Najdroższy mój,

   

   dziś mija 10 miesięcy, dokładnie 10 miesięcy, kiedy wszystko runęło. Umarła moja nadzieja, moja siła walki, kiedy umarłam ja sama razem z Tobą. Upłynęło bardzo dużo czasu, a ja dopiero powoli się podnoszę. Trochę odbudowałam swój świat, a raczej zbudowałam go na nowo, bo tego, co było, nie da się odbudować.

 

   Przez tyle miesięcy boksowałam się z życiem, nie chciałam, by biegło do przodu, nie chciałam żyć i nie chciałam budować nowej rzeczywistości. Raniłam siebie, raniłam bliskich, którzy tak bardzo się o mnie troszczyli. Wciąż powtarzałam Czarkowi, że nie mam siły już tak żyć, że jedynie garść tabletek przyniosłaby mi ukojenie. To było bardzo egoistyczne, bo sobie bym ulżyła, ale wiem, jak wiele bólu zadałabym bliskim. Zadawałam wiele bólu, aż w końcu zrozumiałam, że czasu nie cofnę.

 

   Musiałam w końcu się podnieść, zacząć się podnosić, musiałam zacząć żyć. Wiem, że nadejdzie czas, że zacznę żyć całkowitą pełnią życia. Pogodzić się? Nie, chyba jeszcze się nie pogodziłam, z tym, co się stało. Wciąż nie rozumiem, dlaczego los tak okrutnie mnie potraktował, dlaczego zostałam tak bardzo skrzywdzona i okradziona z tego, co kochałam nad życie. Kochałam i kocham Cię, kochałam nasze wspaniałe życie. Kochałam soboty z Tobą, jak jeździliśmy sobie nad morze. Kochałam i nadal kocham każdą chwilę, którą z Tobą przeżyłam. Chciałabym, żebyś zamknął mnie w ramionach. Cały czas mam przed oczami Twój uśmiech. Życie pokazało nam okrutną twarz, najpierw dając nam lata szczęścia, a potem odbierając nam nasze marzenia.

 

   Boli mnie to, jak myślę, że teraz powinniśmy być na etapie przygotowań do ślubu. Ja powinnam mierzyć swoją suknię, chciałam taką prostą koronkową, wiem, że by Ci się podobała. Lubiłeś, kiedy stroiłam się dla Ciebie, jak szliśmy na obiad albo na spacer. Tak bardzo bym chciała pójść z Tobą do naszej pizzerii, pamiętam, jak zamówiłeś tam danie i przynieśli Ci je na patelni. Śmieliśmy się oboje z tego, bardzo lubiliśmy tam wracać, teraz nie umiem tam wrócić. Czasem lubiliśmy pójść do greckiej restauracji. Pamiętasz, jak byliśmy tam pierwszy raz? Obok nas siedział chłopak z dziewczyną i rodzicami. Mama tego chłopaka ciągle o czymś mówiła, nie pamiętam co, ale jakieś mądrości, bo młodzi chyba studiowali medycynę. Ona gadała tak głośno, a mnie to irytowało i ciągle Ci marudziłam. Powiedziałeś, że więcej nie idziemy do żadnej restauracji ani kina. Poszliśmy jeszcze nie raz do restauracji. Do kina też, udało Ci się mnie zaciągnąć na „Gwiezdne Wojny”, kupiłam sobie popcorn, żeby rzucać w ludzi przed nami, ale nikt nie siedział przed nami. Dobrze wiedziałeś, że się wygłupiałam i bym nie rzucała, ale popcorn i tak mi się wysypał i się ze mnie śmiałeś. Jak skończyły się reklamy przed filmem, to pytałam, czy już wychodzimy i chciałam klaskać, a Ty wciąż się ze mnie śmiałeś. Uwielbiałam prowokować Cię do śmiechu. Ty mi też dałeś się namówić do kina na „Listy do M. 2„. Milion chwil, które dawały nam szczęście, a dziś pozwalają mi się cofnąć się, choć na sekundę do przeszłości. Przeszłości, która z jednej strony powoduje ból i smutek, ze się skończyła, ale z drugiej strony powoduje uśmiech na mojej twarzy.

 

   Dziękuję Ci Robert za każdą z tych chwil, cieszę się, że było nam dane je przeżyć.

 

   Kocham Cię Robson. Nie odchodź ode mnie nigdy, proszę.

Twój na zawsze

kwiatuszek.